Sobota, 20 kwietnia 2024r.

Przeżyłam zderzenie z pociągiem

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Ona nie miała prawa tego przeżyć! Genowefa Świerbutowska to krucha staruszka. Gdy potężna lokomotywa uderzyła w nią, poszybowała dwa metry w górę

Przeżyłam zderzenie z pociągiem Foto: Fakt_redakcja_zrodlo

Pani Genowefa (76 l.) runęła na nasyp kolejowy. Była przytomna, słyszała krzyki biegnących na pomoc ludzi, ale jej pogruchotane ciało przeszywały konwulsje. Bała się, że to koniec. Ale ciągle tlił się w niej promyk życia. Ma złamaną miednicę i bark, leży w szpitalu. Jak to możliwe, że przeżyła zderzenie z rozpędzonym pociągiem? – drapią się w głowę lekarze. A mieszkańcy Rutki na Podlasiu mówią wprost: To był cud.

– Po takim wypadku nie powinnam już żyć. Ale widać Bóg miał inny plan i mnie ocalił – mówi przez łzy pani Genowefa. Czuje się coraz lepiej i wraca do zdrowia w szpitalu w Mońkach.

Tamtego feralnego dnia starsza pani chciała pojechać do lekarza z Białegostoku na badania kontrolne. A że najszybciej i najwygodniej z jej rodzimej Rutki jest pociągiem, z samego rana wyruszyła na stację. Był ciepły, słoneczny majowy dzień. Szła wzdłuż torów. – Od dziecka tak chodzę, bo jest najszybciej – tłumaczy pani Genowefa. Ale to był błąd!

Nagle usłyszała narastający huk nadjeżdżającego pociągu. Obejrzała się! Wydawało jej się, że lokomotywa pędzi sąsiednim torem, oddalonym od niej o kilka metrów. Dlatego właśnie starsza pani nie zeszła z nasypu. I to był jej drugi błąd.

Teraz wszystko potoczyło się błyskawicznie. Pani Genowefa usłyszała pisk hamującej lokomotywy i poczuła potwornie silne uderzenie. Poszybowała dwa metry w górę, a później z ogromną siłą spadła na nasyp kolejowy.

– Byłam przytomna, ale wszystko działo się jak we śnie. Kiedy już upadłam, czułam ogromny ból. Wydawało mi się, że to koniec, że Bóg chce mnie zabrać do siebie. Ale ocalałam... – wspomina.

Na szczęście na miejsce wypadku błyskawicznie dojechała karetka. Gdy pani Genowefa jechała do szpitala, zaczęła tracić przytomność. Ciśnienie spadało jej z minuty na minutę.

– Kiedy trafiła do szpitala, było z nią bardzo krucho. To naprawdę cud, że żyje – przyznaje dr Jan Byczkiewicz (55 l.), ordynator oddziału chirurgii w Mońkach. – Pani Genowefa była blada jak ściana, miała roztrzaskaną miednicę i złamany bark. Podejrzewaliśmy także krwawienie wewnętrzne. Dlatego błyskawicznie podjęto decyzję o operacji. Wszystko się udało. Ale pacjentka otarła się o śmierć – przyznaje ze zdumieniem dr Jan Byczkiewicz.

Sama pani Genowefa jest wdzięczna lekarzom, ale jeszcze bardziej Panu Bogu. – Zawsze modliłam się żarliwie i to chyba mnie uratowało – mówi. – I nigdy w modlitwach nie ustanę – dodaje wzruszona.

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji