Wtorek, 23 kwietnia 2024r.

Szkodliwe działania prezydent Gronkiewicz-Waltz

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Racja gospodarcza, społeczna i moralna jest po stronie kupców z KDT. Obawiam się, że w konflikcie z nimi pani Gronkiewicz-Waltz działała w interesie właścicieli wielkich domów towarowych. Zachowała się również jak zakompleksiona prowincjuszka, kierująca się swoimi wyobrażeniami o tym, jak wygląda wielki świat

Szkodliwe działania prezydent Gronkiewicz-Waltz Foto: Piotr Molęcki / Fakt_redakcja_zrodlo

Jeżeli przyjrzeć się temu, co działo się w ciągu ostatnich paru lat, to widać, że kupcy przecież nie bronią słynnego blaszaka, dlatego, że on się im podoba. Oni wiedzą i akceptują to, że w centrum stolicy nie ma miejsca na tak koszmarną architekturę. Ale rzeczywiście chcieli zostać na Placu Defilad, bo to bardzo dobry punkt handlowy. I przez pierwsze dwa lata swoich rządów pani prezydent zwodziła kupców, że będzie to możliwe, że kupcy będą mogli na placu wybudować nowy dom handlowy na własny koszt. Dlatego ci zainwestowali spore pieniądze w projekt budynku, całkowicie zgodny z planami zagospodarowania i wpasowujący się w okoliczną architekturę. Jednak w pewnym momencie miasto powiedziało, że nie sprzeda kupcom gruntu i zaproponowało 30-letnią dzierżawę. I kupcy się na to zgodzili. Ale w kolejnej fazie negocjacji miasto obwarowało dzierżawę zastrzeżeniem, że w każdej chwili miasto będzie mogło ją wypowiedzieć bez zwrotu poniesionych do tego czasu kosztów. To zamknęło drogę do uzyskania przez KDT jakichkolwiek kredytów na inwestycję w bankach. W związku z tym kupcy wystąpili o miejsce gdzie indziej. Chcieli kupić od miasta i zagospodarować działkę na ul. Okopowej. To jednak musiałoby potrwać 2 lata. Przez ten czas kupcy chcieli jeszcze pracować na Placu Defilad, co jest jak najbardziej racjonalne. Spółka, która przerywa dochodową działalność na dwa lata, przez okres których ma jedynie inwestować, też przecież

nie ma szans na żadne kredyty. Na dodatek w trakcie trwania negocjacji, w ciągu paru miesięcy, cena działki na Okopowej wzrosła z 45 mln zł do ponad 60 mln zł. Pani prezydent oferowała kupcom również wolne lokale użytkowe w Warszawie. To była próba zwodzenia i wprowadzania w błąd opinii publicznej. Bo przecież nie samych kupców. Oni doskonale wiedzą, że te lokale są puste, bo stoją tak od wielu lat i nikt ich nie chce. Są to po prostu w większości złe lokalizacje handlowe. KDT to przykład naturalnego rozwoju ludowego kapitalizmu. Jej udziałowcy od szczęk i łóżek na ulicy przechodzili do wyższych form handlu. W pewnym momencie połączyli swoje siły, by bardziej efektywnie funkcjonować. Sami dziś podkreślają: my chcemy być razem, bo inaczej zginiemy. I mają rację. Ci przedsiębiorcy, tworząc spółkę, oszczędzają na kosztach czynszu, mediów, infrastruktury towarzyszącej sklepom, za co płacą wspólnie. Koszt funkcjonowania w KDT jest dużo mniejszy, niż koszt funkcjonowania w lokalu użytkowym. Spółka KDT i ludzie ją tworzący odnieśli w wolnej Polsce sukces. Nawet dziś, w sytuacji kryzysu, gdy wielkie sieci i centra handlowe przeżywają spadek dochodów, kupcy z KDT nieźle sobie radzą. Mają bowiem ofertę, zwłaszcza odzieży, dla nieco mniej zamożnych klientów;w okresie kryzysu ta grupa rośnie. Wszystko wskazuje jednak na to, że w Ratuszu zapadła decyzja, by w Warszawie nie było Kupieckich Domów Towarowych w żadnej formie. To nieracjonalne gospodarczo i społecznie. KDT tworzy przecież 2000 miejsc pracy, kupcy płacą podatki do budżetu państwa i miasta. A jeżeli stracą obecne źródło utrzymania, część z nich przejdzie na zasiłek, co obciąży budżet. Eksperci często podkreślają, że wielką słabością polskiej gospodarki jest deficyt zaufania społecznego. Brak zaufania powiększa bowiem koszty działalności gospodarczej i zmniejsza efektywność przedsiębiorców. Kilkaset osób z KDT przełamało barierę nieufności społecznej i zawiązało dobrze działającą spółkę. Wciąż chcą być razem, bo wiedzą, że we wspólnym działaniu jest sukces. A tymczasemwładze Warszawy uderzają w coś, czego w Polsce dramatycznie brak. Motywu tak szkodliwego działania mogę się tylko domyślać. Wydaje się, że jedynym jest interes właścicieli dużych centrów handlowych - Domów Towarowych Centrum, Arkadii, Blue City, Złotych Tarasów itd. KDT odbiera uboższych klientów tym placówkom. Jeżeli zlikwiduje się w Warszawie KDT, mniej zamożni klienci, pójdą do centrów handlowych, bo przecie nie do luksusowych butików.Odwiedzanie odpowiedników KDT na obrzeżach Warszawy wiąże się bowiem z dodatkowymi kosztami i stratą czasu. Obawiam się, że podobne problemy nie dotyczą tylko Warszawy. Niedawno dowiedziałem się, że w Białymstoku 3 lata temu miasto pogoniło drobnych kupców z działki w środku miasta mówiąc, że tak handel nie może wyglądać. Teraz w tym miejscu straszy ruina. Nikt nie chce kupić tej działki. W Tarnowie z kolei władze miasta chcą z centrum pogonić rolników, którzy handlują produktami ze swoich gospodarstw. Podejrzewam również, że znaczna część władz publicznych różnego szczebla, także pani prezydent Gronkiewicz-Waltz, to zakompleksieni prowincjusze. Kierują się swoimi wyobrażeniami o tym, jak wygląda tzw. wielki świat. A tymczasem np. w każdej dzielnicy Rzymu, także w centrum, funkcjonuje potężny targ spożywczy, gdzie między 5 rano a 11 można zaopatrzyć się w niedrogie i dobrej jakości produkty. WStrasburgu z kolei na jednym z prynycypalnych placów też jest podobne targowisko. Pomijając aspekt ekonomiczny, czyli korzyści dla klienta i gospodarki, takie miejsca tworzą są bardzo pożądane przez władze i mieszkańców tych metropolii. Wpływają pozytywnie na klimat miasta i jakość życia. W Warszawie natomiast, zwłaszcza w śródmieściu, jest horrendalnie drogo, a takich miejsc albo placówek jak KDT jest coraz mniej. Coraz mniej jest też małych sklepów spożywczych. Te które są, na ogół ledwo wiążą koniec z końcem, ich oferta jest więc uboga i droga. Miasto, zwłaszcza jego śródmieście, staje się coraz mniej przyjazne ludziom innym, niż ci najlepiej sytuowani. To zresztą szerszy problem, dotyczący nie tylko handlu, ale też choćby planowania przestrzennego i komunikacji. Mam po prostu wrażenie, że polityka Ratusza nastawiona jest na tych, którzy mieszkają na nowych przedmieściach stolicy, a nie w samym mieście. Pani prezydent próbuje zrzucić winę za całą sprawę KDT i konflikt na swoich poprzedników - Lecha Kaczyńskiego i Pawła Piskorskiego. Pomija to, że akumulacja kapitału na inwestycje, które planowało KDT musiała potrwać. KDT gotowe było do inwestycji właśnie w ostatnich 2-3 latach. Miasto jednak, mimo deklaracji, że chce się dogadać, tak naprawdę kierowało się złą wolą. Zrzucanie odpowiedzialności za swoje błędy, czy szkodliwe działania to zabieg typowy dla obecnie rządzącej partii. Gdy słucham tego rodzaju wyjaśnień, przypomina mi się dowcip z okresu rządów Władysława Gomułki: w 1939 roku Polska stała na skraju przepaści. Od tego czasu, pod przewodem PZPR, uczyniliśmy duży krok naprzód.

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji