Każą nam pracować do siedemdziesiątki

Plany rządu dotyczące emerytur krytykują i eksperci finansowi, i ludzie, którzy nie chcą pracować tak długo.

– W Polsce mamy fatalną służbę zdrowia i niskie pensje, które nie pozwalają podwyższyć odpowiednio emerytur – mówi Piotr Kowalski (31 l.), budowlaniec z Warszawy. – Zmuszanie ludzi do pracy aż do 70. roku życia jest więc złym pomysłem – uważa.

Pan Piotr byłby jednym z tych, którzy zgodnie z pomysłem ministrów Fedak i Boniego musieliby pracować dłużej – jeszcze 39 lat. Tymczasem 49-letnia Jolanta Fedak będzie mogła przejść na emeryturę za 11 lat. A 55-letni Boni za 10 lat. Gdyby swoje pomysły zastosowali do siebie, musieliby popracować odpowiednio 21 i 15 lat. To im się nie uśmiecha. A zarabiając po kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie, mogą być pewni, że otrzymają godziwe emerytury. Lepiej więc brać je jak najwcześniej.

– Ludzie nie zgodzą się na reformę planowaną przez rząd. Gdyby Polacy zarabiali więcej, nie musieliby pracować aż tak ciężko i dużo jak obecnie. A gdyby do tego mieli godną opiekę medyczną, to jestem prawie pewien, że wielu ludzi, którzy lubią swoją pracę, zdecydowałoby się pracować do 70. roku życia – komentuje Andrzej Sadowski (46 l.), ekspert z Centrum im. Adama Smitha.

Tylko dla polityków zdecydowanie łatwiej jest podnieść wiek emerytalny, niż wyleczyć służbę zdrowia albo zadbać o to, byśmy zarabiali więcej i by żyło nam się lepiej. Wszystkim.